niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 6

Od Autorek: Dzisiaj krótko, mamy nadzieję, że się spodoba xd wiecie co robić ;)                                              Music                                                                                                                                                Zajęcia z dziennikarstwa, tak jak przewidywałam, bardzo mnie nudziły, tak więc w połowie przestałam słuchać. Nie było warto, bo facet powtarzał dokładnie to co już wiedziałam od moich „cudownych” rodziców. On zresztą także wyglądał jakby miał zaraz zasnąć, widać że nie miał powołania do zawodu. Albo kolokwialnie mówiąc, się minął z powołaniem. Więcej charyzmy to miała moja babcia, nie obrażając nikogo.
Tutaj siedziałam obok Cathy, która mimo moich niechętnych odpowiedzi, nie zaprzestała pytania o wszystko co związane z chłopakami. Ja sama niewiele o nich wiedziałam, a oni o mnie, na Boga!
Kiedy zadzwonił dzwonek ( o jakieś dwieście pytań za późno), z chęcią zerwałam się z ławki i jako pierwsza opuściłam salę, nie przejmując się tym, jak niegrzeczne to było. Cathy napomknęłam, że idę do łazienki, ale wcale tam nie zmierzałam.
Wbiegłam na drugie piętro, odnajdując dość sprawnie salę od matematyki. Nie żeby tak mi się spieszyło do przedmiotu, bo orłem z matmy nie byłam i nie będę. Naprawdę to samo słowo matematyka przyprawiało mnie o mdłości, nie znosiłam jej i nie rozumiałam. Może i nie chciałam, ale co z tego? Jednocześnie liczyłam, że któryś chłopak z 1D jest dobry i jakby co mi pomoże z tym przedmiotem. Mogłam się łudzić.
Co prawda, wtedy ja także wyniosłabym coś z naszych korepetycji, które się jeszcze nie zaczęły.
Telefon zawibrował mi w kieszeni, wyjęłam go niecierpliwym ruchem i odblokowałam. Podświetlone słowo „mama” wcale nie poprawiło mojego samopoczucia. To była ostatnia rzecz jakiej teraz pragnęłam – rozmowa z czujną jak zwykle matką, która wykryłaby, że jestem niedzisiejsza. Jęknęłam bezsilnie, ale odebrałam.
- Mamo, mam lekcje, nie teraz….- powiedziałam, przegryzając wargę. Liczyłam na to, że się nabierze. – Przestawienie czasowe.
- Och, wiem kotku, tylko chciałam spytać jak ci się podoba na uniwersytecie. – stwierdziła entuzjastycznie. Zdawałam sobie sprawę, że ona się bardziej cieszyła z moich studiów niż ja sama. Wiedziałam też, że obdzwoniła rodzinę, znajomych  wszystkich, którzy chcieli jej słuchać z wiadomością, że jej córeczka studiuje na Oksfordzie. Czasami ciężko było znosić rodziców i ich charaktery. – Zakolegowałaś się już z kimś? Jak tam jedzenie? Jacyś przystojni chłopcy? – bombardowała pytaniami, tak, że się pogubiłam.
Zebrałam siły i policzyłam w myślach do dziesięciu, żeby nie walnąć telefonem o ścianę. Ona ZAWSZE musiała wywlekać to, co akurat mnie dręczyło. Zamierzałam zrobić to, co zazwyczaj, przemilczeć.
- Nie, bez rewelacji. Tak sobie, dziewczyny fajne, moja współlokatorka spoko. – mówiłam już krótkimi hasłami. – Zajęcia też, dobrze sobie radzę z językiem, nie ma obaw. Serio, nie martw się. Jestem dorosła. – dążyłam do zakończenia rozmowy.
- To dobrze, wiedziałam że sobie poradzisz. Jesteś taka zdolna. A co do chłopców, to jeszcze się będziesz od nich opędzać, zaufaj mi. Wiem co mówię.
- Tak, pewnie. Na razie mamo, muszę kończyć. – zmyśliłam na poczekaniu. Naprawdę, to było dziwne, ale ja.. wcale nie tęskniłam za domem. Ani trochę. Właśnie wyłączyłam własną matkę zanim zdołała się pożegnać i mnie to jakoś nie ruszało. Opcje były dwie: albo stałam się masochistką, co jest możliwe…. Albo byłam zbyt zajęta, żeby jeszcze o domu myśleć.
Może i zatęsknię, ale na pewno nie teraz, kiedy mam na głowie naukę i znajomość z 1D. No i tak w sumie jeszcze nienawiść wszystkich studentek, ale to już był szczegół. Przynajmniej tak to sobie wyjaśniałam, żeby nie zwariować.
Obróciłam się, z zamiarem wejścia do Sali i omal nie upadłam na podłogę, bo przede mną stał Liam, którego się wystraszyłam. Na szczęście z tyłu pojawił się Niall, ratując mnie przed upadkiem. Otrząsnęłam się szybko i z udawanymi pretensjami, walnęłam Liama w ramię.
- Never ever nie zachodźcie mnie od tyłu, bo pożałujecie! – oznajmiłam po części po polsku. – Zawału przez was dostanę. – odetchnęłam głęboko.
- Sorry… - uśmiechnął się Niall – Chcieliśmy posłuchać, jak się denerwujesz po polsku.
No cóż, przynajmniej był szczery.
- I jak? Zadowoleni?
- Nic nie zrozumieliśmy poza Never ever….- wyznał Liam. – Reszta nie do wymówienia.
- Nie przesadzajcie, da się go opanować. – założyłam ręce i oparłam się o ścianę.
- Jak pomożesz to na pewno. – dorzucił Zayn.
- Przystopujcie, na razie zostańmy przy angielskim. Jak tak dalej pójdzie, to chyba będę musiała u was zamieszkać. – stwierdziłam.
- U mnie możesz… - zgodził się od razu Liam, nie łapiąc ironii. Był śmiały. Zbyt śmiały, ale w ten sposób uroczy. Poprawiłam swoje długie włosy, odrzucając je na ramiona. Zrobiłam to tak, by po drodze zaczepnie uderzyły Niall w twarz.
- Żarcik, Li. – szepnęłam, diabelsko się uśmiechając. Oglądałam za dużo Supernatural, bo już normalnie strzelałam miny jak Crowley. – A teraz wróćmy do rzeczywistości, czas na godzinę mojej grozy. – dłonią wskazałam salę od matmy.
Po ich minach dobrze wiedziałam, że nie tylko mojej. No i korepetycje z matmy poszły w niepamięć. Otóż, z tego nici.
Nie było jednak tak źle. Oczywiście, trochę się pomęczyliśmy nad rachunkami różniczkowymi, bo nigdy tego nie umiałam, od początku liceum. Liam pomagał nam wszystkim, bo on rozumiał COŚ. Było to małe coś, ale jednak. Oficjalnie siedziałam z Cathy, ale chłopcy co chwilę mnie zaczepiali, tak że w końcu przeprosiłam Cat i przesiadłam się na tyły. Cat zalotnie strzelała oczami za każdym razem, gdy chłopaki spoglądali w jej kierunku, ale to raczej nie zwracało ich uwagi. Trochę mi było jej szkoda, ale cóż;….. naprzykrzając się im, serca One D. nie zdobędzie. To było wiadome od razu. Lubili mieć spokojne otoczenie, które nie piszczało na ich widok. Harry powiedział mi, że owszem, kochali fanów, ale momentami mieli już dość latających przedmiotów i wrzasków pod hotelami czy Tourbusem. Ich życie było jakie było i przywykli.
Spuściłam głowę, nie patrząc na Cat. Zabrałam się do przepisywania obliczeń, ale nie mogłam się długo na tym skupić i tak jak poprzednio skończyło się na dobrych chęciach. Nagle na mój zeszyt spadła karteczka papieru, starannie złożona w kratkę. Wiedziałam, że zespół się wygłupia, pytaniem było co wymyślili tym razem. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Liama, który siedział obok mnie. Ten tylko odwrócił głowę w stronę Nialla, który siedział w ławce z przodu.
Wzięłam liścik pod ławkę i zaczęłam powoli rozwijać. Był niewielki, ale napisany starannym pismem, zakładałam, że Niall, choć nie znałam jeszcze ich charakterów. Treść sprawiła, że się uśmiechnęłam. : „Hej, może być dziś po lekcjach? Co prawda mamy próbę, ale przy okazji byś nas posłuchała, a potem byśmy się pouczyli. Co ty na to? Coś się wymyśli. Harry ma problem z ostatnim tematem i tym co zwykle. ;) Jeśli tak, skiń głową do któregokolwiek z nas. Nie gadamy, bo jak ta kosa to zobaczy, to będziemy uziemieni, dla niej nieważne, że jesteśmy tym One Direction, zaufaj. Czekaj po lekcjach na boisku pod zegarem. Twoi kumple z ławki 1D ( ale pisałem ja Niall).”
Uśmiechnęłam się, spojrzałam na Liama i zaakceptowałam plan. Wrzuciłam list do torby, tak żeby nikt nie zauważył i wróciłam do pracy. Niall był nieobecny, półleżał na swojej ławce, zupełnie nie zainteresowany tematem. Ciężko było się skupić na matmie w to popołudnie. Nie zwracając uwagi na to, że nauczycielka matematyki mogła mnie w każdej chwili dorwać, zrolowałam kartkę z zeszytu i rzuciłam w blondyna. Niemal że podskoczył na krześle, ale kiedy pomachałam mu z uśmiechem, poprawił mu się humor, bo zorientował się, że zgadzam się na dzisiejsze korepetycje. Swoją drogą, ciekawa byłam, jak to będzie przebiegać. Harry z jednej strony sprawiał wrażenie, jakby naprawdę miał problemy z angielskim, ale ciężko mi było w to uwierzyć. Inni też.  Nie dociekałam.
Poczułam jak Cathy się do mnie przysuwa i puka mnie w ramię.
- Idziesz na randkę z One Direction i nie powiedziałaś!!! – szepnęła zirytowana. No, mogłam się domyślić. Kochana Cathy czytała mi przez ramię. Westchnęłam ciężko, opierając twarz na złączonych dłoniach. Ciężko mieć sekrety w tej szkole.

                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz