sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 10

Od Autorek: Co tu dużo mówić... Po pierwsze wybaczcie, że tak późno. Jedną z nas dopadł pewien kryzys, niekoniecznie związany z weną. Wena była, tyle że.. zabrakło innych rzeczy. Ale teraz macie coś na zachętę (jeśli ktoś to jeszcze czyta, to prosiłabym o jakieś komentarze, bo nie wiemy czy dalej tu publikować). No to miłego krótkiego rozdziału. xD



Wysiadłam z samochodu Liama, uprzednio się z nim żegnając. Chciał mnie odprowadzić, ale stwierdziłam, że lepiej będzie nie pokazywać się tuż przed ciszą nocną z takim chłopakiem, bo inne dziewczyny będą gotowe mnie zadźgać we śnie. Była za trzy dziesiąta, więc przyspieszyłam kroku, ale nie biegłam. To by była pierwsza oznaka tego, że coś jest nie tak. A nie chciałam z nikim się dzielić wrażeniami.
Kiedy weszłam do pokoju, Cathy półleżała na swoim łóżku, z otwartym laptopem, na którego tapecie oczywiście widniało całe One Direction. Szybko odwróciłam wzrok, starając się nie patrzeć na Louisa w centrum zdjęcia. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czarnowłosa patrzy na mnie spod byka. Na początku nic nie mówiła, ale kiedy podeszłam do swojego łóżka i po prostu zmęczona się na nie rzuciłam, nawet nie zdejmując ciuchów, podniosła się i odłożyła komputer.
- Nie za dobrze masz? Coś ty tak długo z nimi robiła?! – zapytała dociekliwie i zazdrośnie, to dało się wyczuć w jej głosie. Zrzuciła z siebie kołdrę i mogłam podziwiać jej piżamę w paski.
- Uczyliśmy się, Boże… Hazz naprawdę ma kłopoty z tą gramatyką. – trzymałam się tej wersji- Jedyny Zayn coś ogarnia.
- Wiesz, bym ci coś powiedziała, ale…- machnęła ręką. – Oni nie mogą mieć problemów z nauką.
- Mi tam wydaje się to prawdopodobne. W końcu dużo opuszczają. – wzruszyłam ramionami, choć domyśliłam się prawdy.
- Uhm…. A do tego wszyscy zostali w zeszłym roku wyróżnieni stypendium z literatury angielskiej. Tacy są kiepscy…. – westchnęła Cat. – Jak mi nie wierzysz, to znajdziesz informacje w galerii sław na trzecim piętrze. Dzisiaj sobie czytałam, jak poszłaś na … randkę.– warknęła i nie dając mi szansy odpowiedzieć, weszła do łazienki.
Zaśmiałam się pod nosem. Zorientowałam się, że aż takich problemów mieć nie mogli, w końcu byli rodowitymi Brytyjczykami. A to oznaczało, że wymyślili ten kit, żeby się ze mną widywać, co było słodkie. Do nich pasowało. Nie byłam pewna tylko, co tak mnie wyróżniało od innych ludzi na uniwerku, ale cóż…..
- Jeszcze jedno. Całowałaś się z Niallem? -spytała Cathy, wychylając głowę zza drzwi.
- Co to za pytanie? O, poczekaj….. nie? – uniosłam ręce w geście zdziwienia. – Skąd ci to do głowy przyszło? Daj spokój.
- Mieszasz się w zeznaniach, nie kłam.
- Nie kłamię. Jestem zdziwiona twoją płytką interpretacją słowa „uczyć się”. – dodałam już niezbyt grzecznie. – Naprawdę nie zamierzam o takich rzeczach z tobą rozmawiać. – powiedziałam wyraźnie akcentując „nie”. Rozpuściłam włosy i poczesywałam je powoli, pogrążając się we własnych myślach. W pewnym momencie moje palce natrafiły na jakąś przeszkodę. Zdziwiona wyjęłam z włosów czerwonego żelkowego misia. Od razu przypomniało mi się, jak rzucaliśmy się jedzeniem. A miś zapewne znalazł się tu z premedytacją.

- Louis…- szepnęłam do siebie, kręcąc głową. Choć poznałam go dzisiaj, miałam nieodparte wrażenie, że sporo namiesza. Był zdolny do wszystkiego. Od razu przypomniały mi się wszystkie sceny z One Direction. Tego dnia zasnęłam dość szybko , ostatnim co pamiętałam była cudowna miękkość poduszki i ciepło. 
***

Po przebudzeniu nie mogłam sobie przypomnieć, jaki jest dzień, ale gdy zobaczyłam puste już łóżko Cathy, to inteligentnie stwierdziłam, że weekendu to my nie mamy. Ubrałam się w miarę szybko, bo było już wpół do dziewiątej, a w planach miałam raczej śniadanie. W stołówce mimo późnej pory, było jednak sporo studentów, widocznie nikt się nie przejmował, że zajęcia czekają. W sumie też uważałam, że lepiej się najeść, niż siedzieć na zajęciach. Weszłam do środka, poprawiając torbę, zsuwającą mi się z ramienia. Mojej grupy  nie było, ale za to przy VIP-owskim stoliku siedzieli moi czterej chłopcy. To durne, że już mówiłam i myślałam o nich „moi” ale taka była prawda. Zakumplowaliśmy się  tak łatwo i szybko, że inaczej nie mogłam. Nigdy wcześniej po dwóch czy trzech dniach znajomości nie mogłam powiedzieć tak o nikim innym niż oni. Zawahałam się przez chwilę, ale skierowałam swoje kroki do ich stolika. To nic, że ciekawscy obserwowali każdy mój ruch i reakcję. Zlewać to. Zayn pierwszy mnie zobaczył i zdejmując modny kapelusz, który zdobił jego głowę, ukłonił mi się, a potem zepchnął Liama na ziemię, żeby zrobić mi miejsce . Payne prychnął pod nosem, podnosząc się z ziemi.
- Witam pani nauczycielko.
- Malik, ciebie to ja akurat nie muszę uczyć. – odpowiedziałam. – I nie musisz zabijać biednego Liama, zmieszczę się. Teraz się posuń, głodna jestem. A czasu dużo nie mam, to wszystko przez was. – zaśmiałam się, wsuwając się na ławkę obok Pakistańczyka i Liama, który już się otrzepał. Niall siedzący naprzeciw mnie, tylko się uśmiechnął, bo miał usta wypchane jedzeniem. Harry zresztą tak samo. Pokręciłam głową i wzięłam kanapkę Hazzy, ten jakoś nie protestował. Widać wolał płatki z mlekiem.
- Sugerujesz, że się przez nas nie wyspałaś? – orzekł Niall, przełykając.
- Tak, więc lepiej mnie nie wkurzajcie. Ale z drugiej strony, musimy to powtórzyć niedługo. – dodałam znacząco. Nalałam sobie wody ze szklanego dzbanka i upiłam łyk. Było kwaśne, za dużo cytryny.
- To niedługo jest naprawdę niedługo. Bo jeśli możesz, to zasadniczo dzisiaj. – wtrącił Liam opierając głowę na dłoni.
- Tak? A Lou o tym wie, że planujecie powtórkę w jego domu?
- Jego chata to nasza chata. A poza tym, jemu też się podobało, chyba cię lubi. – z przymilnym uśmiechem stwierdził Zayn.
- Pozory mylą. – wzruszyłam ramionami – Po ostatniej bitwie na żelki stwierdziłam, że muszę wziąć na nim odwet, przyjaźnie nie będzie! No, ale jestem za, jeśli idzie o powtórkę. – jakoś kiepsko wychodziło mi udawanie, że jest mi to obojętne, bo bardzo się cieszyłam. Najchętniej nawet poszłabym teraz na wagary, choć ich wielką zwolenniczką nie byłam. – Styles, potrzebujesz dzisiaj tych korków? – spytałam, uśmiechając się do siebie. Loczek trochę się speszył, jakby nie wiedział co powiedzieć.
- No, a może… dzisiaj wolne?- zapytał zaczepnie.
- No, nie wiem, nie umawiam się z moimi uczniami…- żartowałam, robiąc wszystko by się nie roześmiać.
- Maddie! – jęknęli wszyscy czterej, tak słodko, że już dłużej nie mogłam zachowywać powagi. Zaśmiałam się, odstawiając picie.
- Ludzie, oczywiście, że wpadnę na przyjacielskie pogawędki. Szczerze mówiąc, też mi się nie chce dzisiaj uczyć.
- OK. Ale ogółem zostajesz jako moja korepetytorka z anglika. Muszę tylko pomęczyć jeszcze Lou, żeby mi matmę wytłumaczył. – ucieszył się Harry.
- Jest dobry z matmy?
- Na pewno jest lepszy od nas. – wyjaśnił Niall – Wszystkich nas doucza, kiedy…. Kiedy tylko ma czas. – dodał szybko. – I myślisz, że jak Styles zdał maturę z matematyki?
- Ej! Ode mnie się odczep Horan! – zarumienił się nie wiadomo czemu Harry.
- Czy wy wytrzymacie choć jeden dzień bez wzajemnych przytyków?
- Czasami  tak. Ale raczej rzadko się to zdarza. Chcesz nutellę? – blondyn machnął mi przed nosem słoikiem z czekoladą.
- Nialler, mówiłem, zostaw w spokoju tą biedną nutellę. – jęknął Liam, kładąc głowę na stole.
- Jaka ona biedna. Też ma uczucia i chce być zauważona! – na potwierdzenie tego, jak ważna jest ona w jego życiu, wziął słój do rąk i pogłaskał. Nie wiedziałam co robić, więc po prostu się roześmiałam.
- TO jest urocze! Zdecydowanie!
- Powiedziałbym, że głupie….- nie zgodził się ze mną Harry, podczas gdy Niall był już w swoim czekoladowo- żelkowym świecie i nas nie słuchał. Po kilku sekundach był już cały w czekoladzie, ale nikt nie był tak dobry, żeby go o tym uświadomić. Solidarna z innymi, milczałam jak grób. Tylko biedny Horan nie wiedział, czemu wszyscy się śmiali, gdy szedł korytarzem.