Od Autorek: Co tu dużo mówić... Po pierwsze wybaczcie, że tak późno. Jedną z nas dopadł pewien kryzys, niekoniecznie związany z weną. Wena była, tyle że.. zabrakło innych rzeczy. Ale teraz macie coś na zachętę (jeśli ktoś to jeszcze czyta, to prosiłabym o jakieś komentarze, bo nie wiemy czy dalej tu publikować). No to miłego krótkiego rozdziału. xD
Wysiadłam
z samochodu Liama, uprzednio się z nim żegnając. Chciał mnie odprowadzić, ale
stwierdziłam, że lepiej będzie nie pokazywać się tuż przed ciszą nocną z takim
chłopakiem, bo inne dziewczyny będą gotowe mnie zadźgać we śnie. Była za trzy
dziesiąta, więc przyspieszyłam kroku, ale nie biegłam. To by była pierwsza
oznaka tego, że coś jest nie tak. A nie chciałam z nikim się dzielić
wrażeniami.
Kiedy
weszłam do pokoju, Cathy półleżała na swoim łóżku, z otwartym laptopem, na
którego tapecie oczywiście widniało całe One Direction. Szybko odwróciłam
wzrok, starając się nie patrzeć na Louisa w centrum zdjęcia. Nie mogłam się
oprzeć wrażeniu, że czarnowłosa patrzy na mnie spod byka. Na początku nic nie
mówiła, ale kiedy podeszłam do swojego łóżka i po prostu zmęczona się na nie
rzuciłam, nawet nie zdejmując ciuchów, podniosła się i odłożyła komputer.
-
Nie za dobrze masz? Coś ty tak długo z nimi robiła?! – zapytała dociekliwie i
zazdrośnie, to dało się wyczuć w jej głosie. Zrzuciła z siebie kołdrę i mogłam
podziwiać jej piżamę w paski.
-
Uczyliśmy się, Boże… Hazz naprawdę ma kłopoty z tą gramatyką. – trzymałam się
tej wersji- Jedyny Zayn coś ogarnia.
-
Wiesz, bym ci coś powiedziała, ale…- machnęła ręką. – Oni nie mogą mieć
problemów z nauką.
-
Mi tam wydaje się to prawdopodobne. W końcu dużo opuszczają. – wzruszyłam ramionami,
choć domyśliłam się prawdy.
-
Uhm…. A do tego wszyscy zostali w zeszłym roku wyróżnieni stypendium z
literatury angielskiej. Tacy są kiepscy…. – westchnęła Cat. – Jak mi nie
wierzysz, to znajdziesz informacje w galerii sław na trzecim piętrze. Dzisiaj sobie
czytałam, jak poszłaś na … randkę.– warknęła i nie dając mi szansy odpowiedzieć,
weszła do łazienki.
Zaśmiałam
się pod nosem. Zorientowałam się, że aż takich problemów mieć nie mogli, w
końcu byli rodowitymi Brytyjczykami. A to oznaczało, że wymyślili ten kit, żeby
się ze mną widywać, co było słodkie. Do nich pasowało. Nie byłam pewna tylko,
co tak mnie wyróżniało od innych ludzi na uniwerku, ale cóż…..
-
Jeszcze jedno. Całowałaś się z Niallem? -spytała Cathy, wychylając głowę zza
drzwi.
-
Co to za pytanie? O, poczekaj….. nie? – uniosłam ręce w geście zdziwienia. –
Skąd ci to do głowy przyszło? Daj spokój.
-
Mieszasz się w zeznaniach, nie kłam.
- Nie kłamię. Jestem
zdziwiona twoją płytką interpretacją słowa „uczyć się”. – dodałam już niezbyt
grzecznie. – Naprawdę nie zamierzam o takich rzeczach z tobą rozmawiać. –
powiedziałam wyraźnie akcentując „nie”. Rozpuściłam włosy i poczesywałam je
powoli, pogrążając się we własnych myślach. W pewnym momencie moje palce
natrafiły na jakąś przeszkodę. Zdziwiona wyjęłam z włosów czerwonego żelkowego
misia. Od razu przypomniało mi się, jak rzucaliśmy się jedzeniem. A miś zapewne
znalazł się tu z premedytacją.
-
Louis…- szepnęłam do siebie, kręcąc głową. Choć poznałam go dzisiaj, miałam
nieodparte wrażenie, że sporo namiesza. Był zdolny do wszystkiego. Od razu
przypomniały mi się wszystkie sceny z One Direction. Tego dnia zasnęłam dość
szybko , ostatnim co pamiętałam była cudowna miękkość poduszki i ciepło.
***
Po przebudzeniu nie mogłam
sobie przypomnieć, jaki jest dzień, ale gdy zobaczyłam puste już łóżko Cathy,
to inteligentnie stwierdziłam, że weekendu to my nie mamy. Ubrałam się w miarę
szybko, bo było już wpół do dziewiątej, a w planach miałam raczej śniadanie. W
stołówce mimo późnej pory, było jednak sporo studentów, widocznie nikt się nie
przejmował, że zajęcia czekają. W sumie też uważałam, że lepiej się najeść, niż
siedzieć na zajęciach. Weszłam do środka, poprawiając torbę, zsuwającą mi się z
ramienia. Mojej grupy nie było, ale za
to przy VIP-owskim stoliku siedzieli moi czterej chłopcy. To durne, że już
mówiłam i myślałam o nich „moi” ale taka była prawda. Zakumplowaliśmy się tak łatwo i szybko, że inaczej nie mogłam.
Nigdy wcześniej po dwóch czy trzech dniach znajomości nie mogłam powiedzieć tak
o nikim innym niż oni. Zawahałam się przez chwilę, ale skierowałam swoje kroki
do ich stolika. To nic, że ciekawscy obserwowali każdy mój ruch i reakcję.
Zlewać to. Zayn pierwszy mnie zobaczył i zdejmując modny kapelusz, który zdobił
jego głowę, ukłonił mi się, a potem zepchnął Liama na ziemię, żeby zrobić mi
miejsce . Payne prychnął pod nosem, podnosząc się z ziemi.
- Witam pani nauczycielko.
- Malik, ciebie to ja
akurat nie muszę uczyć. – odpowiedziałam. – I nie musisz zabijać biednego
Liama, zmieszczę się. Teraz się posuń, głodna jestem. A czasu dużo nie mam, to
wszystko przez was. – zaśmiałam się, wsuwając się na ławkę obok Pakistańczyka i
Liama, który już się otrzepał. Niall siedzący naprzeciw mnie, tylko się
uśmiechnął, bo miał usta wypchane jedzeniem. Harry zresztą tak samo. Pokręciłam
głową i wzięłam kanapkę Hazzy, ten jakoś nie protestował. Widać wolał płatki z
mlekiem.
- Sugerujesz, że się przez
nas nie wyspałaś? – orzekł Niall, przełykając.
- Tak, więc lepiej mnie
nie wkurzajcie. Ale z drugiej strony, musimy to powtórzyć niedługo. – dodałam
znacząco. Nalałam sobie wody ze szklanego dzbanka i upiłam łyk. Było kwaśne, za
dużo cytryny.
- To niedługo jest
naprawdę niedługo. Bo jeśli możesz, to zasadniczo dzisiaj. – wtrącił Liam
opierając głowę na dłoni.
- Tak? A Lou o tym wie, że
planujecie powtórkę w jego domu?
- Jego chata to nasza chata.
A poza tym, jemu też się podobało, chyba cię lubi. – z przymilnym uśmiechem
stwierdził Zayn.
- Pozory mylą. –
wzruszyłam ramionami – Po ostatniej bitwie na żelki stwierdziłam, że muszę
wziąć na nim odwet, przyjaźnie nie będzie! No, ale jestem za, jeśli idzie o
powtórkę. – jakoś kiepsko wychodziło mi udawanie, że jest mi to obojętne, bo
bardzo się cieszyłam. Najchętniej nawet poszłabym teraz na wagary, choć ich
wielką zwolenniczką nie byłam. – Styles, potrzebujesz dzisiaj tych korków? –
spytałam, uśmiechając się do siebie. Loczek trochę się speszył, jakby nie
wiedział co powiedzieć.
- No, a może… dzisiaj
wolne?- zapytał zaczepnie.
- No, nie wiem, nie
umawiam się z moimi uczniami…- żartowałam, robiąc wszystko by się nie
roześmiać.
- Maddie! – jęknęli wszyscy
czterej, tak słodko, że już dłużej nie mogłam zachowywać powagi. Zaśmiałam się,
odstawiając picie.
- Ludzie, oczywiście, że
wpadnę na przyjacielskie pogawędki. Szczerze mówiąc, też mi się nie chce
dzisiaj uczyć.
- OK. Ale ogółem zostajesz
jako moja korepetytorka z anglika. Muszę tylko pomęczyć jeszcze Lou, żeby mi
matmę wytłumaczył. – ucieszył się Harry.
- Jest dobry z matmy?
- Na pewno jest lepszy od
nas. – wyjaśnił Niall – Wszystkich nas doucza, kiedy…. Kiedy tylko ma czas. –
dodał szybko. – I myślisz, że jak Styles zdał maturę z matematyki?
- Ej! Ode mnie się odczep
Horan! – zarumienił się nie wiadomo czemu Harry.
- Czy wy wytrzymacie choć
jeden dzień bez wzajemnych przytyków?
- Czasami tak. Ale raczej rzadko się to zdarza. Chcesz
nutellę? – blondyn machnął mi przed nosem słoikiem z czekoladą.
- Nialler, mówiłem, zostaw
w spokoju tą biedną nutellę. – jęknął Liam, kładąc głowę na stole.
- Jaka ona biedna. Też ma
uczucia i chce być zauważona! – na potwierdzenie tego, jak ważna jest ona w
jego życiu, wziął słój do rąk i pogłaskał. Nie wiedziałam co robić, więc po
prostu się roześmiałam.
- TO jest urocze!
Zdecydowanie!
- Powiedziałbym, że głupie….-
nie zgodził się ze mną Harry, podczas gdy Niall był już w swoim czekoladowo-
żelkowym świecie i nas nie słuchał. Po kilku sekundach był już cały w
czekoladzie, ale nikt nie był tak dobry, żeby go o tym uświadomić. Solidarna z
innymi, milczałam jak grób. Tylko biedny Horan nie wiedział, czemu wszyscy się
śmiali, gdy szedł korytarzem.